live

live

piątek, 25 kwietnia 2014

Magiczne szczypce.

To był bodajże 28 marca (ręki, a tym bardziej głowy sobie uciąć nie dam). Wyjazd jak zawsze z samego rana, po drodze sklep (bo ja przecież bez żarcia długo nie pociągnę ;-)) i rozkładanie sprzętu. Rytuał ten sam. Najpierw podbierak! I moje magiczne szczypce wędkarskie -  zawsze, ale to zawsze przypięte do bluzy albo spodni - ale o tym trochę później. Analogicznie do poprzedniego wpisu - pierwsze brania moje. I co? I kłótnia o te magiczne szczypce, bo miałam je JA, a że mój szanowny NIBY-MĄŻ też chciał mieć szczęście, ukradkiem próbował je zwinąć. Nie udało mu się. Ale kiedy w końcu ujrzałam jego minę (hahahah) zlitowałam się i przepięłam do sznurka przy jego bluzie. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (szczypców w tym wypadku) bombka w górę! Chyba każdy z nas ma coś, co przynosi szczęście w połowach. Bez wyciągniętych szczypców nawet nie zarzucam ;-)
Ze szczypcami wiąże się też inna historia. Trzy dni temu wybrałam się, tym razem z Tatą, na Przylasek. Dwie wędki na grunt. Pogoda idealna, a tu ani pół brania.
"Chodź, przerobimy jedną na pstrąga"
"Dobrze Tatoooo"

Nie minęło pół godziny, wędka spadła z podpórek, ale Tata na szczęście ma jeszcze dobry refleks. Gorzej z pamięcią ;-P Ciągnie pstrąga i krzyczy: "Weź mi daj szczypce, w torbie są".(W tym momencie trochę przekoloryzowałam, bo Tata nigdy nie mówi konkretnie, co mam mu dać - wyglądało to bardziej: No daj mi to, wiesz co, tam jest.)  Przekopałam torbę. Nawet dwie i  nic. Jako że Ojczulek trochę nerwowy: "Jak to nie ma?! Szukaj!". Ja wiem, że są magiczne, ale jak zniknęły, to chyba same się nie pojawią... Ryba na brzegu, Tata zdenerwowany, pochyla się nad pstrągiem, i coś mu, że tak nieładnie powiem, zwisa z klapki kieszeni. Nie muszę mówić, co to było. Otrzymał ode mnie w tamtym momencie miano Pana Hilarego w wersji wędkarskiej ;-D
A za dwa dni - Mama, Tata, Szanowny Niby - Mąż i ja wyruszamy na wspólne wędkowanie. Dobrze, że M. ma już swoją wędkę, bo nie będzie się bał teścia jak coś urwie ;D


A teraz trochę zdjęć z ostatniej (no, przedostatniej) wyprawy ;)



Bombki w górę w tym samym momencie ;D



A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz