live

live

środa, 7 maja 2014

JejejejejeJESIOTR.

Tak jak wspominałam ostatnio, w niedzielę wybraliśmy się połowić. Wiało przeokropnie, dlatego rozłożyliśmy namiot, w którym przesiedzieliśmy praktycznie cały czas. Zanęta Big Carp, najpierw halibut, później miód. Ta druga o wiele lepiej sprawdziła się poprzednim razem (sandacz i węgorz). Ale w niedzielę byliśmy bliscy połamania wędek na kolanach. Przez calutki dzień bombka non stop skakała, każde zacięcie kończyło się pustym hakiem. Sama drobnica wyżerała robaki i kuku. Zanim zdążyliśmy podnieść tyłki z namiotu już cisza.. Wypróbowaliśmy również metodę The method, ale nic z tego. W końcu (od godziny 5 do 12 cisza!) branie! M. zacina, ciągnie. Pierwsze wrażenie? Karp. Chociaż nie było go widać, a karpie zazwyczaj przy holu dają się ciągnąć tuż przy powierzchni. Pod koniec zaczął walczyć i okazało się, że to wcale nie karp, a piękny (około 50cm) jesiotr. Niestety złapany za ogon. Tuż przy brzegu, kiedy próbowałam go podebrać, machnął ogonem i poszedł razem z przyponem... Szanowny nie-mąż wydarł się na mnie, że to moja wina, że to przeze mnie, naopowiadał kolegom w pracy, że przeze mnie nie złapał jesiotra. Szkoda tylko, że nie opowiada, jak się zachowuje, kiedy urwie mu się przypon ;-D (Aniuu, kochanie Ty moje, chodź mi zawiąż, skarbeńku, no chodź ;P). Niestety trzeba było wracać na rodzinnego grilla, więc wróciłam z pustymi rękami i obrażonym narzeczonym ;P
A teraz próbuję znaleźć skuteczny sposób namówienia go na niedzielną wyprawę na ryby. Bo coś mi marudzi, że za dużo i za często i że na następne dopiero za miesiąc..;D


Łowi ktoś z Was tą metodą? Sprawdza się? 
Zestaw do metody THE METHOD



A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz